obiecałam Wam górski post. I choć od poniedziałku spędzam ostatni tydzień urlopu we Władysławowie, poniżej kilka(naście) migawek z Tatr.
Ten wyjazd miał wyglądać zupełnie inaczej. Pogoda wprost idealna do
wędrówek... miało być Pięć Stawów, Dolina za Mnichem, Przełęcz pod Kopą
Kondracką, może Czerwone Wierchy... życie jednak napisało swój
scenariusz. Trzeciego dnia wyjazdu, po ponad 10 latach przerwy, po raz
czwarty zwichnęłam rzepkę... na szlaku. Dzięki Bogu udało mi się ją
nastawić i zejść o własnych siłach. Niestety, dalsze wycieczki to tylko
dolinki... i walka z samym sobą...
Z Mężem na Gęsiej Szyi, nic jeszcze nie zwiastowało kontuzji...Miejsce zwichnięcia rzepki :(
Ma koniec jeszcze zdjęcie rozgwieżdżonego nieba nad Tatrami
I pozdrowienia od helskiej foczki!
Pozdrawiam Was cieplutko!
Przepiękne zdjęcia!! ;))
OdpowiedzUsuńWspółczuję kontuzji i związanych z nią zmiany planów, ale w dolinkach też cudne widoki:) Przepiękne zdjęcia! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia ...
OdpowiedzUsuńLubię góry , ale wolę popatrzeć z daleka..
Pozdrawiam :-)
Piękne zdjęcia, aż się rozmarzyłam... już kilka lat nie widziałam się z Tatrami i trochę tęsknię :) Mam nadzieję, że z rzepką już lepiej.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko, miłego wypoczywania :)
Ale cudowne zdjęcia. Myślę, że pomimo kontuzji spędziłaś z Mężem wspaniałe chwile w takim niezwykłym miejscu. Góry są wspaniałe.
OdpowiedzUsuńUściski, Agniesiu.
Walka z samym sobą kończy się różnie, trzymam kciuki żeby było już tylko dobrze :-) Niemniej jednak fotki są cudowne, aż chce się tam być!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko, miłego wypoczywania :)
OdpowiedzUsuńแคมฟรอก